Mógłbym tu ględzić i wymieniać się opowieściami o tym ile przygód można mieć z N52/N53, ale masa ludzi (ja też się tam chyba ze 2-3 razy udzieliłem) opisała swoje przygody z N52 i N53(bezpośredni wtrysk) w tym temacie
http://www.bmw-sport.pl/viewtopic.php?f=8&t=111567 i zalecam jego lekturę oraz uprzedzam żeby nie bać się że N52/N53 potrzebuje lawety. Ludzie nierzadko mają błahy problem z disami, elektrozaworem, czujnikiem położenia wałka czy po prostu cewkami i świecami i zamiast właśnie oddać auto do speca w temacie albo pogrzebać trochę w sieci i znaleźć rozwiązanie, które zamyka się nierzadko w koszcie typu kilku stówek, tysiąca czy dwóch, to męczą się z problemami przez miesiące/lata i kiedy usterki się nawarstwiają to płaczą, że auto drży, przełącza się w tryb awaryjny itd. Masa usterek N52/N53 to skutek olejowej głupoty - producent wymyślił sobie głupotę z interwałem 25k, bo ówcześnie była moda na oleje longlife, które niby miały trzymać 40-50 tys. km. To są dość wydajne jednostki, kręcą się wyżej niż cywilne V8'mki BMW z tamtych czasów i z własnego doświadczenia wiem, że tutaj naprawdę te 15 tys. km to jest max, a że producent wymyślił sobie 25k to większość 1'wszych właścicieli katowała te silniki na wysmażonych Castrolach (ówczesny OEM od BMW). Stąd też problemy z cykaniem i inne dziwne dźwięki, a z czasem zapchane elektrozawory itd.