Ja akurat mam maluszka, i w jego dowodzie mam napisane 535kg. Malo tego, jest to na dodatek nauka jazdy i sobie na nim szkole mlodych ludzi. A oni... Ostatnio nawet przerobimi Cinquecento. Jest pare rzeczy ktore mozna w aucie wymienic, zeby mogl wazyc mniej niz 550 kg. Potem idziesz na zlom, tam maja wage, i trzeba go zwazyc. Z kwitem z wazenia idziesz do diagnosty, ktory na podstawie opisu zmian oraz kwitu z wazenia pojazdu moze zmienic mase wlasna pojazdu... Z kwitem od diagnosty idziesz do Urzedu Miejskiego i wyrabiasz dowod z odpowiednia masa wlasna pojazdu...
Proste jak wlos Mongola...
Nie potrzeba zadnych homologacji.
Jezeli naruszysz konstrukcje pojazdu, wtedy bedziesz musial skorzystac z opinii rzeczoznawcy - tak bylo w moim przypadku, ale ja akurat troszke pociolem malucha rzeby miedzy innymi rzucal sie w oczy...
Tak naprawde jak ktos sie dobrze postara i wywali cala smole, ktora jest na nadwoziu (pod siedzeniami) jako wytlumienie, to autko zacznie wazyc w granicach 550kg...
Bez przerobek.
I tylko smigac. Na egzaminie zdaje sie jak na motor - jest wyznaczona TYLKO JEDNA TRASA EGZAMINACYJNA - i musi ona byc opublikowana... Wic wiesz ktorymi ulicami bedziesz jechal. A jak skonczysz 18 lat, to zdjesz TYLKO egzamin z jazdy... Po 2 latach jezdzenia po nim maluszkiem. I co nie warto?
Nie wiem czemu wszyscy wymyslacie ze sie nie da, jak sie da...
Acha i najwazniejsze chyba - jezdzi sie samemu, bez ZADNYCH opiekunow, chyba ze ktos chce... To zabiera pasazerow tylu ile miejsc w dowodzie...
Pozdrawiam