Cześć!
Śledzę już kwestie tego przeklętego N42 od prawie roku, sam mam z tym pudłem do czynienia i zdecydowanie jego dziadostwo zaczyna mnie już przerastać. Do przedwczoraj wszystko było mniej lub bardziej pod kontrolą; klekotanie było, ale ustaliłem ostatecznie że to pompa podciśnienia. Oleju jak dotąd prawie nie spożywał, jedynie tyle co wykapało przez tą całą pompe, ale już nic nie kapie (co też jest ciekawe, pierwszy raz mam do czynienia z samonaprawiającym się samochodem). Czasami (bardzo sporadycznie) nie odpalało za pierwszym razem - zamiast tego silnik uruchamiał się wskakując od razu na 600-700 obrotów i powoli zdychał nie reagując na gaz. Wtedy zawsze gasiłem auto i odpalałem od nowa, za drugim razem już nie było problemu. Jeździło jako-tako, na niskich obrotach czasami niedomagał, spóźniał się delikatnie z reakcją na gaz i przy spokojnym ruszaniu klekotał całą budą (ruszam więc trochę agresywniej albo dodaje więcej gazu, na wyższych obrotach ruszanie go nie podduszało. Przyzwyczailem się i opanowałem taką jazdę, ale cały czas wydaje mi się, że coś jest nie tak.)
No więc latałem sobie szczęśliwy, że moje autko poszło sobie bokiem obok tego stosu problemów a tu zaskoczenie, a własciwie cała lawina. Najpierw zauważyłem, że autko zaczęło na jałowych obrotach dodawać sobie gazu tak do 1600rpm, schodzenie z obrotów też się wydłużyło - kiedyś spadały do 800-900 niemal od razu, teraz trwa to dłuższą chwile, po czym słychać cyknięcie (wiatrak od chłodnicy?) i obroty zaczynają się samoistnie dodawać. Miałem do zrobienia tamtego dnia trase około 60km w jedną stronę, pojechałem więc bo oprócz problemów z wolnymi obrotami autko zbierało się tak jak wcześniej. Kilka kilometrów przed punktem docelowym zapaliła się lampka silnika. Po powrocie podpiąłem się i sprawdziłem inpą co to za bebzol wyskoczył - 272C, czyli zły skład mieszanki paliwowej. W sumie to od razu postawiłem, że wyskoczy właśnie to - niby wszystko super, tylko co dalej? Ten błąd nic nie mówi, dalej w obszarze podejrzenia jest niemal cały silnik - VVT, odma, układ dolotowy, zapłon, wtryski, rozrząd, vanos. Cholera - niedługo, jak przystoi każdemu BMWiście paranoikowi, będę podejrzewać nawet apteczkę pod fotelem pasażera. Co ciekawe prawdziwa impreza zaczęła się dopiero po wykasowaniu błędu, auto zapaliło zdrowo po czym zaczęło chodzić z precyzją silnika od t-34, silnik się zdecydowanie za bardzo telepał, do tego sunęło paliwem jak na stacji benzynowej. Pojeździłem chwilę i mam wrażenie, że auto wróciło do punktu wyjscia - chodzi równo, ale czasami sobei dodaje obroty bez mojej zgody. Tak się kończy bezstresowe wychowanie samochodu
Na razie postanowiona jest wymiana świec, być może zupełnie nieadekwatnie do problemu ale akurat i na nie przyszedł czas (a nóż coś to pomoże
). Chcę też wyczyścić przepływomierz i być może wymienić odmę. Do tego chciałbym jeszcze skontrolować szczelność dolotu (auto może brać lewe powietrze). Do tego zainteresowała mnie kwestia przestawionych rozrządów, niby pierwsze co zrobiłem po zakupie to wymiana napinacza ale w sumie wcześniej nie jeździłem N42 więc nie miałem porównania czy wszystko jest w porządku. Na co zwrócić uwagę przy pracy wałków rozrządu, po czym wywnioskować że rozrząd jest "przeskoczony"?
Pozdrawiam i trzymajcie się!