Dobra,przed 3tyg.zaczela mi migac kontrolka ladowania,ledwo co dojechalem do elektryka,wlaczyl sie chyba nawet tryb awaryjny bo wiecej jak 30-40 nie chcial jechac,tablica cala w kontrolkach ,abs reczny,poduszki i cos tam jeszcze.Za 2 dni zadzwonili do mnie ze auto do odbioru,wiec odebralem za regeneracje zaplacilem 500zl.Przez 2 tyg,bylo wszystko ok,zadna kontrolka sie nie zapalila tymbardziej ladowania.W ubiegla sobote rano ide do auta ,probuje uruchomic a tu lipa,ze 2 razy przekrecil rozrusznik i zdechl,poprzedniego dnia cos juz czulem ze jest nie tak bo ciezej odpalal.Teraz zaprowadzilem w ten poniedzialek auto (juz do innego elektryka mowie moze tamci mi cos sknocili)Jak go odpalil ladowanie bylo 12,5 a po 10 minutach chodzenia auta juz spadlo do 11.8v czyli caly czas spadalo.Przejrzal wszystko jak wspomnialem,jeszcze raz alternator,kable,aku sprawdzil czy nie ma przebicia,kolo pasowe nowe.Odpala auto jest 14v ladowania za pare minut 12 i tak w kolko.Auto stoi juz tydzien,i co dalej ,najgorsze to to ze niewiadomo co jest.Podobno na postoju nic pradu nie zrzera,tylko jak chodzi nie ma ladowania.Chcialbym moze prosic o jakies sugestie zeby muc im podpowiedziec bo na elektryce to ja troche noga jestem.
|