BMW Sport

Kamil_, Ja ogladalem w czasach kiedy w Knicksach pierwsze skrzypce grali Ewing Starks Oakley Harper itd

Borsuk, dokładnie.... to były początki lat 90tych. Spree i Houston to już lata 98-00. Faktycznie Starks był nieobliczalny a King Kong był jednym z najlepszych środkowych w historii.
U mnie zajawka na NBA rozpoczęła się w 1993 od finałów Chicago z Phoenix. Knicks lubiłem ale zawsze kibicowałem Pippenowi i Chicago.

Jak już tak piszemy to może powspominajmy trochę te najlepsze mecze jakie zapamiętaliśmy z tamtych lat.
Ja zacznę:
Straszni utkwiły mi w głowie finały 1996 Chicago-Seattle. Jordan po powrocie i nieudanych play-off 95, grał najlepiej jak potrafił. Pippen grał drugie skrzypce. A na przeciw Kemp (jego najlepsze lata w Seattle) i Payton (rękawiczka). Ich alleyoop to dziś już klasyka. Finały 4-2 dla Chicago Rewelacja!

http://www.youtube.com/watch?v=hHG1g8IFbQk

Ostatnia akcja miazdzy

aż mnie ciarki przeszły...
ten człowiek miażdżył system!
Ja pamiętam swój pierwszy finał Houston Rockets - Orland Magic... 94 rok.
Małolat wstawałem w środku nocy i oglądałem wyczyny Hakeema i Clyde'a Drexlera...
To były czasy.
Moim idolem był zawsze Charles Barkley. Niesamowity gość!

Pierwsze 2 sezony Cartera w Toronto były niesamowite. Praktycznie w każdym tygodniu jego akcje znajdowały się w Top 10 Week.

ja zaczełem konkretną przygodę z NBA dopiero od sezonu w którym już zabrakło MJ
ale był za to min. Carter, Iverson czy Kobe.
z początków najbardziej pamiętam finał zachodu
lakers-blazers game 7 2000, nocne wstawanie ściskanie kciuków do samego końca meczu który LA w 4 kwarcie przegrywali już 20 pkt. i ich pogoń. tym bardziej że kumpel był za tymi drugimi, i radość na zakończenie

inne wydarzenie zadziwiające i również emocjonujące to co by nie było był All Star Game 2011 i pogoń i walka w końcówce niskich graczy przeciwko gigantom i MVP dla Iversona, szkoda że go już nie ma...

moonthek, je też wtedy byłe za Portland To był skład marzeń na czele z Pippenem.

Dokładnie tak samo robiłem,weekend w TVNie, budzik na 3 w nocy.
Karl Malone i John Stockton vs Michael Jordan i Scottie Pippen, jakie to był pojedynki
Kibicowałem jednak LA Lakers i Shaquille'owi O'Nealowi, bardzo mi się podobała jego dominacja pod koszem.
Teraz już się nie interesuję, choć raz na jakiś czas sprawdzę wyniki w telegazecie na jedynce. Meczy w kosza nigdy nie grałem ale w "24" jak najbardziej, pamiętam kosz zrobiony z płyty sklejkowej i felgi od składaka

Przez robienie wsadów zacząłem w ogóle grać w kosza. Jeśli chodzi o dunki Carter jest moim idolem do dziś.