BMW Sport

ded, niestety nie dostane od nich auta bo nie posaidaja nawet.

W sądzie myślę, że wygrasz ale jak ubezpieczyciel odmawia to nie będzie chciał zapłacić, a na pewno nie całość. Był już rzeczoznawca? Jak zrobią Ci jakąś śmieszną wycenę to może się i tak skończyć w sądzie, więc wtedy załatwisz to za jednym zamachem. Jak by wycena była rozsądna to ja bym wtedy odpuścił i poszukał czegoś na własną rękę. Czasem wystarczy znajomych i rodzinę popytać, może ktoś ma auto którym nie jeździ Jak wycena będzie bardzo niska to wtedy i tak sąd więc śmiało bierz auto tyle że pokryć pewnie będziesz musiał koszt, tyle że Ci zwrócą.

A warsztat który będzie przekładał silnik nie dysponuje zastępczakami? Może tak najłatwiej by było?

Auto narazie stoi i czekam na opinie rzeczoznawcy.

M54B25 , słupek kosztuje 2 tyś. Z fakturą , gwarancją 3tyś do tego nowe paski , płyny , filtry świece i wyjdzie góra 4 tyś. Wydaje mi się że na więcej nie ma co liczyć.

Wszystko można poprzekładać z obecnego, więc realnie tylko olej i filtr potrzeba

Jeżeli silnik jest nie do naprawy biegły oszacuje wartość tego silnika z uwzględnieniem stopnia jego zużycia, co sprowadza się do oceny dotychczasowego przebiegu do przebiegu na jaki dany silnik jest zaprojektowany. I tutaj mamy często już twórczość biegłych. Jeżeli silnik jest technicznie do naprawy, wycenia się naprawę o ile nie ma szkody całkowitej.

Jak ukruszyli blok albo coś w tym guście to wymiana. Myślę, że biegły bedzie bazował na tym co oświadczy warsztat. Nie będzie silnika rozkręcał przecież. Wartość starego silnika to jego waga x cena na skupie

Taa tylko ze to idzie z polisy warsztatu a dzisiaj podczas ogledzin pojazdu nie przyznali sie i nie chcieli napisac w oswiadczeniu ze nawiercali gwinty w glowicy i zamiast 10mm zalozyli 12mm. Czy mogl ten zabieg uszkodzil glowice lub blok silnika?

Czyli norma żaden "szanujący" się warsztat nie przyzna ubezpieczycielowi, że popełnił błąd. Czeka cię po prostu proces sądowy.

Zostaje Ci droga sądowa. Czasochłonna ale wcale nie kosztowna i nie absorbująca. Wyślij wezwanie do zapłaty z żółtą pocztową zwrotką i potem pozew w trybie uproszczonym o zapłatę. W Twoim przypadku koszt 100zł. Zacznij już teraz, w międzyczasie możesz wymienić silnik za swoją kasę zbierając faktury tylko zostaw sobie stary jakby biegły chciał oglądać.

Pomiń pozew w "uproszczu". Szkoda czasu, bo i tak każdy "szanujący się ubezpieczyciel" wniesie sprzeciw. Od razu zawnioskuj wszystkie dowody, abyś nie poległ na prekluzji.

Przewiercili się krótko mówiąc do płaszcza wodnego bloku i woda szła sobie po śrubie od głowicy pod pokrywę zaworów.... Gratuluje panom mechanikom pomysłowości

a Tobie współczuje że takim pyprakom dajesz auto do naprawy

Oddałem tam auto bo podczas pierwszsych zapytan warsztat wydawal sie profesionalny, niestety pomylilem sie

Najgorsze jest to ze auto stoi i nic nie moge w nim robic

Jak to nie możesz? To Twoje auto, zabierasz, zmieniasz silnik a stary zostawiasz puki sprawa się nie wyjaśni (ewentualnie do oględzin rzeczoznawcy).

Jeśli mowa o oględzinach przez likwidatora z ubezpieczalni to po nich można już działać.

Oj, chyba oględzin likwidatora jeszcze nie było. Przynajmniej ja tak zrozumiałem.

Kiedyś pracowałem w firmie, gdzie po konkretnej ulewie zamokły kasetony na suficie i wszystko spadło na podłogę niszcząc przy okazji monitory komputerowe, biurka itp. Też myślałem, że trzeba będzie zostawić ten bajzel do czasu wizyty likwidatora ale było inaczej. Przyszedł szef, kazał zrobić 100 zdjęć. To co zepsute odstawić do jednego pomieszczenia a resztę posprzątać. Jak likwidator przyszedł to już ekipa kończyła to naprawiać. Trzeba po prostu "nie zacierać śladów" i już. Jak ktoś będzie chciał to na prawdę zweryfikować to pewnie trzeba głowicę ściągać więc silnik może być poza autem.

to kto w tym przypadku jest likwidatorem, jesli auto naprawiam ze swojej kieszeni a TU przelewa mi kase na konto?

Likwidator to Pan z TU, który prowadzi Twoją sprawę. Robisz za swoje, sprawę wytaczasz warsztatowi jeśli nie chcą się przyznać a oni przekazują to swojemu ubezpieczycielowi.

Teraz skup się na zrobieniu auta i zbieraniu rachunków.

Nawiązując do wspomnianych zamokniętych kasetonow. Wystąpiła szkoda wiec trzeba było działać tak, żeby w jej następstwie nie wystapiły kolejne: zamokną podłogi, wilgoć itd. Analogicznie po powodzi też szybko wypompowuje się wodę z budynku.

Natomiast w omawianym przypadku, auto i tak nie jeździ, wiec te pare dni zwłoki w oczekiwaniu na likwidatora z TU nic nie zmieni. Rozumiem czynnik ludzki, ze to denerwująca sytuacja, jednak czekając na likwidatora wytraci się ubezpieczalni argument do odmowy, że nie było oględzin przez TU, nie można było zweryfikować itd.

Rzeczoznawca z TU był i porobil tylko zdjecia.

Dziwna sprawa jak on teraz stwierdzi ze auto ma uszkodzony silnik. Moge juz teraz działac czy czekac jeszcze?