Rost napisał(a):
Kyo jeszcze jedna kwestia. Pogadaj z Polakiem który jest już kilka lat w Stanach, tj. zazwyczaj człowiek, który ma szerokie horyzonty, bije od niego energia chce mu się żyć, i Tobie też rozmawiając z nim. A pogadaj u nas chwilę z takim typowym Polaczkiem/cebulaczkiem, to po kilku minutach będziesz chciał się wyrzygać do wiadra.
Zgadza sie, jeszcze dodałbym od siebie:
USA też nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą, i jeżeli ktoś tam wyjeżdża za lepszym życiem, to najczęściej jest to ktoś kto nie boi się wziąć spraw w swoje ręce, dużo pracować, decydować, jak i rozstać z szarym ale znanym polskim materacem, więc taka osoba najcześciej jest energiczna i pogodna, do tego przedsiębiorcza. A zostają właśnie ci od wiadra - tam też tacy są - ulice Filadelfii są obecnie ich pełne.
Mówi się też że narzekanie to sport narodowy Polaków - kolega podniósł ten temat - uczestniczyłem w rozmowie o tym ostatnio z Niemcem, Egipcjaninem, Amerykanką, i znajomym z Ukrainy, w restauracji na spotkaniu - otóż nie - zaprzeczyli stanowczo.
Tak więc to zależy kogo sie spotka i od towarzystwa w jakim sie obraca. Tam też są narzekacze i czarnowidzowie.
Ja mam tu dobrze, natomiast widzę że tutejsza władza robi wszystko bym miał gorzej, byłoby głupio ten fakt wypierać, udawać że się go nie widzi, czy zaprzeczać - po prostu nie będe mógł żyć tak jak lubie, o czym wspominałem - w moim rozumieniu - normalnie.
Co więcej - te bzdurne ograniczenia dotkną tak samo mnie, Was, przeciętnego Kowalskiego który nie będzie mógł zaparkować skody, czy Waldka który zechce z żoną sie przejechać Ferrari do restauracji, i nie będzie miał gdzie zaparkować, albo będzie musiał stawiać trzy ulice dalej a kobieta będzie musiała iść w szpilkach po jakichś kocich łbach.
No ludzie - tak to wygląda.
To scenariusz hurra optymistyczny dla większości, i może najgorszy dla Waldka - ma immune na większość bzdur, bo koniec końców będzie mógł kupić tą restaurację, razem z kucharzem i do niej wjechać, sam jeden, natomiast my jednak nie.
Więc nie chcę mieć gorzej, tylko chcę mieć lepiej, oczywiście że lepsze wrogiem dobrego, i dlatego zawijam zwieracz, niech 'dobre' zostaje za mną, i chcę zwrócić się ku lepszemu.
Beatles napisał(a):
Zarobki sa bardzo ważne, nie ma co do tego wątpliwości.
Natomiast zarabiając kilka średnich krajowych, czyli mogąc teoretycznie naprawdę dobrze żyć - powinno móc się w kraju dobrze żyć. I grzechem byłoby biadolić, ale coraz częściej dopadają mnie w 90% podobne przemyślenie do Kyo.
Skoro już jest nas kilku, żyjemy w naszej ocenie dobrze, a mamy podobne przemyślenia, to coś jest na rzeczy - ja rozmawiałem o tym z paroma znajomymi, też czują że coś jest na rzeczy.