Ludzie, jak jest zimno to "idzie" lepiej bo zimne powietrze ma większą gęstość i w związku z tym więcej tlenu dostaje się do komory spalania.
Więcej tlenu -> więcej mocy.
Więcej paliwa -> bez tlenu kupa a nie więcej mocy (prawie, o tym później).
Czujnik IAT występuje zazwyczaj tam gdzie przepływomierz sam z siebie nie potrafi określić masy powietrza zasysanego do silnika a określa jedynie jego objętość. Żeby to przeliczyć na masę potrzebna jest informacja o temperaturze (bo różna temperatura - różna gęstość).
Z sygnału przepływomierza DME określa sobie (nie wprost, to jeden z czynników) ile paliwa musi podać do kanałów żeby osiągnąć zakładany skład mieszanki. Dodatkowym ważnym czynnikiem jest sprzężenie zwrotne z sondy lambda.
Teraz co robi opornik? Oszukuje kompa że powietrze jest zimniejsze a więc i jego masa wpadająca do silnika jest większa. Co robi komp? Podlewa nieco więcej. Dlaczego to ma szanse zadziałać? Bo w niskich i średnich obciążeniach większość DME dąży do utrzymania stechiometrycznej mieszanki (lub nawet ubogiej) podczas gdy najlepszy średni moment otrzymuje się zazwyczaj na mieszance bogatej. Dlaczego to ma mały sens? Dwie sprawy - korekcja z lambdy, sterownik szybko zauważy że jest za bogato jak na jego docelową mapę AFR i zacznie zapewne korygować ujemnie oraz w przypadku maksymalnego obciążenia silnik i tak pracuje na bogatej mieszance więc kolejne dolewanie prędzej coś popsuje niż naprawi.
Stąd i moje twierdzenie o tym co kolega napisał o jakichś innych mapach, przegrzewaniu i większych mocach.
Inna sprawa to opowiadanie że "idzie" lepiej. Powiem wam że na stożku "idzie" o wiele lepiej

Zróbcie sobie ślepy test albo sprawdźcie na hamowni

Poprawa o ile będzie (bo w niektórych przypadkach to możliwe) to rzędu niewyczuwalnego dupohamownią.