BMW Sport

Napis na tylnej szybie głosi "albo Suzuki, albo nic" i jest boleśnie prawdziwy. Nie ma z małych terenówek lub SUVów czegoś podobnego, co ma normalny, cywilizowany, stały napęd na cztery koła bez elektronicznych pedalstw, do tego wnętrze, od którego nie cofa się śniadanie z poprzedniego tygodnia i konstrukcję, która nie jest nadmiernie wydumana tak, by zarobiło na tym ASO, a po gwarancji spalarnia śmieci i huta. Przy wymianie filtrów i oleju byłem zadziwiony prostotą budowy, bliżej tej konstrukcji do szalonych lat 90. niż XXI wieku.











Główny użytkownik pojazdu, czyli żona, jest zachwycona (królowa jest zachwycona, powiedział Behemot), bo w Seicento śmigało się dobrze, ale wszyscy takie małe pudełko olewali, a w BMW siedzi się ciut nisko i przy jej wzroście 150 cm nie jest to zbyt wygodne. A jak się podsunie fotel wyżej i bliżej, to kierownica wypada gdzieś w okolicach pępka. Ja się przyzwyczaiłem, ale mam 180 cm, widocznie germańscy oprawcy mieli jakiś podobny aryjski wzorzec projektując E46.
Zatem teraz bryka tym mamutem po mieście, widząc na trzy-cztery osobówki do przodu. Większość ludzi woli jednak na rondzie nie wymuszać pierwszeństwa (z przodu krótka i długa wersja Vitary wygląda tak samo, a dostać takim frontem strzała w bok ukochanego Opelka, Toyoty, Dacii czy czym tam jeszcze półślepe grzyby jeżdżą, to straszna wizja i nawet mentalna wieś nagle świetnie zna przepisy). Bagażnik jest wprawdzie symboliczny (180 litrów, taki ciut większy schowek na rękawiczki, jak w Seicento), ale do wożenia świń na targ to się kupuje jakąś Skodę A4/A6 czy inne Passerati i wszyscy są zadowoleni.
Silnik jest zdecydowanie za słaby do tej budy, fabryka wypuszcza jeszcze 2.4 którego nikt nie sprowadza, bo duża akcyza zżera cały laweciarski byznes i na polskim rynku wtórnym praktycznie nie istnieją. Na nówkę z 2.4 nie było waluty, ale nie ma co narzekać, 38k złotówek za 2008 rocznik i pochodzenie krajowe to i tak rozsądna cena.



Śmieszny silnik, nie? Jak w zwykłym Swifcie albo czymś takim. Kręcić go powyżej 3-4k nie ma za bardzo sensu, hałasuje tylko dużo bardziej, a ciągnie tak samo przeciętnie. Spalanie nie wiem jeszcze jakie, wyjeżdżone dopiero dwa baki i z wyliczeń wychodzi około 10 w cyklu mieszanym. Jak na budę o aerodynamice kiosku i stały napęd 4x4 to więcej niż przyzwoity wynik, ciekawe co będzie dalej.

fajne wozidło dla kobiety, silnik słabawy jedynie

fajna "gitara", jak napisałeś, w przeciwieństwie do reszty srówów nie udaje tylko jest 4x4
wg mnie lepszą prezencję ma nadwozie 5d
jakbym miał nią śmigać to wolałbym ON

PS podkradasz żonie i harcujesz

Ja tam wiele różnic w stosunku do Seja nie widzę - ta sama bryła, ta sama ilość drzwi, silnik też od kosiarki. Nawet zegary podobne

W Seicento nie było wskaźnika temperatury ani obrotomierza, jest postęp.

Prezencja nadwozia prezencją, ale 3d ma promień skrętu 5,1 metra i całkowitą długość 4 metry i to z kołem zapasowym. Jak zwykła niemagiczna osobówka.

Diesle pochodzą z Renault w tym modelu i, abstrahując od bezsensowności kupowania diesla do jazdy miejskiej, palą też około dychy. Zatem jedyna zaleta klekota - niskie spalanie - nie ma tu zastosowania, to czyni ten silnik całkowicie nieprzydatnym.

Choćby sam prestiż, bezpieczeństwo, napęd na 4 koła i wiele innych
Auto fajne ale jakoś lepiej wygląda ta dłuższa wersja. Pamiętam jak mój tata kiedyś szukał vitary albo rav4, dość mocno poszukiwane samochody.

Większa wersja nie podobała się żonie, wsiadła i zrobiła tak

czyli odpadło. Jest tam sensowny silnik 2.0, 140 KM już jakoś tę budę toczy, ale jak ma się potem wkurzać, bo auta nie czuje i jest za duże (niby pół metra różnicy w długości, szerokość i wysokość ta sama, ale już manewrowanie pod marketem idzie gorzej), to lepiej było wziąć tą mniejszą.

ja tam bym wolał X3 (tylko że dłuższe jest). Mama podobnego wzrostu jest jak Twoja małżonka i nie wyobraża sobie jeździć teraz niższym autem.

To był żart.
Swoją drogą prestiż tej wersji jest wątpliwy - 5d to zupełnie inna bajka.

5d to do drzwi kierowcy to samo, wnętrze identyczne (choć jest w 5d konfiguracja typu "albański taksówkarz", czyli skóra i pseudodrewniane wstawki, coś obrzydliwego, jeszcze nazwali toto "deluxe", figlarze jedni), tył nie ma tych leksów tylko normalne lampy, a różnica długości wynosi dokładnie 47 centymetrów. Prestiżu nie stwierdzam w żadnej wersji, ot terenówka udająca SUVa, czyli odwrotnie niż zazwyczaj bywa.

Cóż miałem przyjemność dość sporo smigać tym model tylko że większym i zdrowiej wyposażonym a do tego z dieslem i faktycznie nie da się o aucie powiedzieć złego słowa, pod warunkiem że jest właściwie zadbane

Jeśli ktoś miałby chrapkę na podobną to polecam, moja mama właśnie postanowiła kupić coś nowego, więc nasza do oddania

http://tablica.pl/oferta/suzuki-grand-v ... 801b15e67b

GV to fajny woz, mech prosty w dobrym tego slowa znaczeniu, wygląd też na +.
6,4 wg komp srednie spalanie to pewnie na krótkim odcinku w trasie.

Diesel w GV pochodzi z Renault. Nie wiem czy to złe czy dobre słowo, ja Renault kijem przez szmatę nie ruszam.

Zdrowiej wyposażonym - ale temu nic nie brakuje poza ESP, krótkie wersje fabrycznie nie mają reduktora i blokady mechanizmu różnicowego.

Do tego skóry,grzanie dupki,szyber i nawigacja,lampy na ksenonach,nic byś już nie dobrał.
Co do Renault - brałbyś auta prosto z salonu to może byś zmienił zdanie, o ile nie boli Ci sama strona wizualna, bo wiadomo to kwestia gustu, mieliśmy w rodzinie kilka renówek, w tym wszystkie 3 generacje Laguny, problemów żadnych do przelotów ok 160 - 180 tys., potem je sprzedawaliśmy.
Pamiętam jak mieliśmy Lagunę z 2005r. i E-klasę z 2004r. jednocześnie, obie nówki z salonów, w Renault nie zepsuło się nim póki była w naszym posiadaniu i regularnie serwisowana, natomiast w E-klasie wymienione było prawie pół auta, ciągle coś wysiadało, jak tylko skończyła się gwarancja to auto zmieniło właściciela dzięki Bogu

Skór nie chcę w żadnym samochodzie, grzane dupki obecne i sprawne, nawigacji brak, podobnie jak ksenonów i szyberdachu. Za wiele się nie poszaleje z gadżetami w tym modelu, nawet nie wiedziałem że była fabryczna nawigacja w GV. Chciałem wstawić taki telewizorek z nawigacją, DVD, kamerą cofania i innymi światłobzdryniami w miejsce fabrycznego radia, na Allegro widziałem kilka firm świadczących montaż czegoś takiego. Ale żona kamery cofania co ciekawe nie potrzebuje, a do jazdy po mieście nawigacja jej też zbędna. Czyli na razie żadnego prucia nie będzie, tylko światła dzienne zamontowałem.

Na temat Mercedesa staram się nie wypowiadać, ludzie którzy mieli nieszczęście kupić to badziewie są zbyt pochłonięci walką z ciągłymi usterkami i rdzą, by uczestniczyć w dyskusjach na temat tych aut. Nie jestem pewien czy G-klasse też się kaszani i rdzewieje, S-klasse pognite straszliwie widywałem nieraz - już moje czternastoletnie Seicento lepiej trzymało formę.

Ta fabryczna navi to czarno-biały wyświetlacz o wymiarach jakieś 7x7 cm do którego navi jest na płytę, ogólnie nie do używania, ale było to w opcji z tym modelem radia i tyle, ani większej dopłaty za to nie było, ani zrezygnować też nie można było tylko z navi, tak więc oto jest

Jeździłem trochę GV, ale w wersjach 2.4 i 3.2 V6. Prawda, że żaden pseudo SUV nie ma nawet do niej podejścia w kwestii napędu - tu jest praktycznie jak w porządnej terenówce.

Silniki bez turbo i żadnych eko-gówien typu wtrysk bezpośredni nie są demonami mocy, ale bezawaryjnością i tolerancją na zaniedbania obsługowe potrafią wynagrodzić kiepskie osiągi. Nie dotyczy to wersji 3.2 V6 dość krótko oferowanej w salonach Suzuki w naszym kraju, którą chętnie sam bym jeździł na codzień. Jak dla mnie genialne auto.

silnik to pomyłka, a auto jak dla kobiety to idealne..

Bier ją w teren a nie tylko do miasta.